[DnD 3.0] Obrońcy Zielonego Grodu

Caleb tułał się po nadbrzeżu najwyraźniej gnębiony przez wyrzuty morlaności/sumienia. W końcu zrozumiał że mętlik w czaszsce może uspokoić tylko jeden głebsyz wstąpił do knajmpy na kieliszek alarońskiej brandy (w Noheadtown poprostu piwo z sokiem)

*

Holg kierowany żądzą rozrywki rwnież opuścił Kocura. Za pewne w poszukiwaniu karczmy miejsca gdzie złoto znika szybciej niż wrogowie po jego bitewnym zawołaniu. Jaki rodzaj rozrywki preferujesz wojowniku?

Co robisz Diego?

Dobrze dobrze... zchodzę ze statku i rozgldam sie nerwowo za karczmą...

AAAH nie ma jak pożądny napitek i burda z udziałem kobiet i dzieci... <krzywy usmiech>

holg

hogl tępo kiwnął głową w geście przytaknięcia w jego oczach już nie mal było widać tęsknote za alkocholem i spędzaniem nocy w karczmach prawie biegł do drzwi najblizszej speluny

Dwójka mięśniaków wstąpiła do karczmy o dźwięcznej nazwie: "Rozbity garniec". Panowała tutaj zachęcająca prawie-cisza, a po za tym szyld głosił "Co dziesiąty gratis". POsypały się sztuki złota a łysawy brman (przy 4 wyjawił swoje imię: "Henckock") uwijał się napełniając gorzałką kubki.

<Diego i Holg stan konta 3199sz>

holg

holg pijąc szybko jednego po drugim czuł sie coraz lepiej smutki ustepowały uśmiech znów zagościł na nieszczególnie ciekawej faciacie barbarzyńcy
holg co chwile powarzał tylko
-jeszcze raz to samo!
i nic pozatym oddał sie uspokajaniu myśli

Caleb wychylił kufel i już chciał sięgnąć po następny. Powstrzymał się jednak. Będzie miał wystarczająco dużo zmartweń podczas resju, kaca mu niepotrzeba. Rzucił kilka monet barmanowi i udał się do swojego pokoju...

Piję... i piję... i piję... w pewnym momencie zachciało mi się burdy... daltego powiadam do holga... moze sie zabawimy ? jakaś burda czy coś

<caleb stan konta 3999 sz 9 ss>
Gnom udał się na górę karczmy chcąc się przespać z nurtującymi go problemami. Kiedy minął korytarz prowadzący do jego pokoju (bynajmniej wydawało mu się iż tam znajduje się "4") dostrzegł ruch zasłony oraz usłyszał szmer skradania się... Niewątpliwie ktoś czeka na niego za zakrętem...

*

Gorzała powoli zaczynała działać... Dobrze jużpodchmieleni wojownicy obrzucali swym nienawistnym spojrzeniem każdego kto się nawinął. Henckock wiedział co się kroi:
-Panowie, panowie, spokojnie było by miły gdyby obeszło się bez codziennej burdy...

holg

patrze na hanckcocka potem na diego i mówie do towarzysza broni
-rób jak uważasz w razie czego chętnie pomoge
pół ork postanowił pozostawić decyzje przyjacielowi

Diego

Hm... sam to nieee... wstańmy przewróćmy pare stołów obijmy paru moczymordów...

Caleb podparł się ręką o ścianę i ją wolnym krokiem zmierzać ku pokojowi udając pijanego. Jednocześnie co chwila zerkał w miejsce, gdzie jak podejrzewał ukrywa się ... napastnik?

Kiedy postać za kotarami spostrzegła iż idziesz w jej kierunku, usłyszałeś, słodkie, piskliwe:
-Cholera czy też on nigdy nie a się zaskoczyć... - z zwałów materiału zręcznie wydobyła się drobna kobietka. Z parunastoma sztyletami za pasem, oraz pękami wytrychów, sond i wielu innych złodziejskich narzędzi. Poznałeś ją na pierwszy rzut oka: gadaltliwa, urocza, głupiutka niczym młoda koza, chłopczyca, którzy twoi koledzy po fachu z dawnych, dobrych czasów w gildii mieli zwyczaj nazywać Hędorkęka (nikt tak naprawdę nie wie dlaczego...)
-Kope lat!- po czym łotrzyczka tanecznym krokiem podreptała do ciebie i dziarsko klepnęła cię w plecy... Po chwili przypomniałeś sobie że nigdy nie była dobra w ukrywaniu się i pracowała jako podrzędny posłaniec gildii:
-Przynoszę pewną smutną ...ach co ja gadam właściwie nie jesteś na tyle głupi...- dobrą wiadomość..

*

Karczma aż roiła się od podchmielonych moczymordów - jeżeli ktoś ma ochotę o burdę wystarczy odpowiednio poprosić...

Diego

Heej ! nędzne pijaczyny!... szmaty którymi wyciera się podłogę egzystencji ! <rozbiegam się w kierunku na jakiś stół z moczymordami> ZABAWMY SIĘ ! <wjeżdżam z przysłowiowego"buta" w stół i zaczynam okładać moczymordów >

Rozpoczęła się reakcja domina. Najbieglejszy skryba nie nadążył by z opisem lewych sierpowych, prawych prostych, rozwalania krzeseł plecy itp. Zęby posypały się na ziemię, a krew ubroczyła ściany. Butelki fruwały tłucząc się o meble albo zawadzając o nieostrożne czaszki. Rozpoczęła się prawdziwa zadyma...

holg

holg mocno zirytowany całą sytuacją podniósł najcieższe co znalazł i rzucił w grupe walczących po czym wbiegł w nią i zaczął rzucać na prawo i lewo pijaczkami