[DnD] Syberia

Rathmirr

Cóż, wiec ruszajmy! po czym poszedłem chwiejnym krokiem[z lekkiego przerazenia] za krasnoludem

Most, po którym szliście nieprzyjemnie szkrzypiał. Przeszliście kilkadziesiąt kroków nad czarnymi jak atrament wodami jeziora Kiffex i weszliście na teren strażnicy tuż przed wejściem do jaskini. Po lewej stała kamienna wieża, po prawej kilka sporych namiotów. Środkiem biegła ścieżynka prowadząca do osady a obok niej, przy ognisku, grzało się kilku strażników. Przyjemnie było stać w cieple jaki dawał ogień, ale chyba jeszcze milej byłoby w środku, w jakiejść gospodzie.

Rathmirr

Wyraznie rozglądam sie naokoło zimno troche przeszkadza mówie do współ towazyszy: -moze zajdziemy do jakiejs gospody ? zimno troche

Krogal

Krogal zerknął na druida:
-Zaczynasz gadać do rzeczy! Ruszajmy poszukac najbliższej karczmy, przydałoby się wychylic kufel grzanego piwa- mróż doskwierał wojownikowi tak samo jak innym. O dłuższego czasu pociągał czerwonym i spuchniętym nosem, na gęsetym wąsie widać było sople lodu- nie wspominając o całkowicie zamarzniętej brodzie.. Wojownik dziarsko poklepał się po bokach i ruszył przed siebie...

Przechodzilście tuż obok ogniska przy którym siedzieli zziębnięci mężczyźni. Krasnoludy, jeden wyższy humanoid. Wszyscy zbrojni. Ten, który wyglądał na dowódcę wstał i podszedł do Krogala.
-A wy dokąd, ha? Do miasta się zachciewa? - pociągnął nosem. - No niestety, ale po zmroku nie wpóścimy więcej niż trzech, ehkem, "uzbrojonych lub niebezpiecznych" naraz. Reszta musi przespać się tam - to mówiąc wskazał na szopę po prawej. Wyglądała na chroniącą od zimna równie dobrze co kawałek bibuły. Mimo to z szczeliny w dachu płyną dym. Ktoś się tam już grzał.

Krogal

Wojownik wiedział że z takimi trzeba po wojskowemu:
-A nie dłuży wam się wyczekiwać Moradin wie kogo na posterunku ?! Tacy porządni żołnierze, a pewnie przesiadują przed tą bramą calutką noc, pewnie za psie pieniądze i osuchej gębi... Macie tutaj panowie parę szylingów, idźcie dać wytchnienia swoim wymrazniętym kościom - wypowiadając te słowa krasnoldu wręczył wartownikowi pare srebnych monet, przyjął przyjazną minę i wyczekiwał odpowiedzi żołdaka...

Krasnolud uśmiechnął się i począ chować pieniądze do kieszeni. Siedzący przy ognisku jak na komendę spojrzeli na towarzysza. Jedne z nich chrząknął:
-Torr! - szepnął i pokręcił głową. Torr oddał Krogalowi pieniądze i szepnął tak by inni nie słyszeli:
-Mogę mieć przez to kłopoty... Tak, więc! -powiedział donioślej - Kto z was zostaje, a kto wchodzi do miasta?

Tymczasem Rathmirr Jak zawsze ciekawie sie rozglada dookoła lecz nie spuszcza z oczu Krasnoluda

>>wznawiamy sesje, jadymy panie i panowie<<

Khash

Pół ork obserwował całą sutuacje nieco z dystansu:
-Yyy..., moge się poświęcić i przegibać tą zawieruchę na dworze... Krogal przynieś mi tylko nieco grzanego piwa i jaki koc żebym nie zamarzł..- po czym ofiarny barbażyńca zbliżył się do ogniska aby rozgrzać skostniałe już ręce...

>>barbaRZyńca, lubie litości!<<

Torr spojrzał na Kha'sha.
-Dobra, zamierzacie tu stać czy ktoś z was przyjdzie to tego miasta, żebym mógł was wydelegować...

Rathmirr

No cóz czas sie ogrzać chodz Krogal napijemy sie <mówie z dosc a nawet bardzo zachrypnietym i zmarznietym głosem>

Shay

-Jeszcze troche, a zamienię się w lodową rzeźbę. Nie mam zamiaru tutaj marznąć... -rzekła. Skakała z nogi na nogę, żeby jej słowa się nie sprawdziły (cóż to za ostrożność ).

Torr był zrezygnowany.
-No zdecydujcie w końcu, kto z was zostaje na noc w tej szopie, a kto wejdzie do miasta... - westchnął - A po zmorku wejdzie tylko trzech naraz... takie prawo...

Krogal

A co mi tam! Poznajcie gościnność karsnoludów... Właźcie o ogzrejcie gnaty, mam jeszce troche gorzałki to może ni zamarzniemy przy ognisku... -Po czym krasnolud podszedł do Khasha i przykucnął rogzrewając ręce przy ognisku:
-Rane, wchodzisz do środka czy zostajesz??