[DnD] Karmazynowy Rozdzierca -sesja

kolejny raz udezam jak najmocniej moge dostzrebam w jej oczach ta walke o zycie pomyslałem <cóz moze by ją ogłuszyc i porozmawiać ?> zadałem sobie to dziwne pytanie lecz jednak przyłozłem jak najmocniej

Wykonujesz okazyjny atak - szeroki zamach - głownia młotu nabrała olbrzymiego impetu - poczułeś łamanę chrzęści. Olbrzymia bestia puściła uścisk. A sama cofnęła się dobre 3 metry wstecz, skowycząc i uciskając zranioną ręke
<Refard udane trafienie okazyjne za 10 pktów obrażeń, bestia zwalnia uścisk i cofa się 3 metry, aktualna odległość pomiędzy wami 6 m>

Hmm ciekawe czy jest ich tu wiecej a moze walczy o przezycie bo ma potomstwo ? i czemu sie na mnie zucila ? a jezeli jest ich wiecej ? <rozmyslam coraz mocniej wykozystuje podzielnosc uwagi> cofam sie póltora metra i przyjmuję pozycje do przyjecia ataku bestii

Bestia przestała skowyczeć, gdy wten przybiegł ów zdziczały pies. Trzymał sie bardzo blisko bestii i obszczekiwał cię. Bestia delikatnie odpychała go ręką wstecz. Gdy pies był już bezpieczny za nią ruszyła w twoim kierunku.
<bestia odychanie psa, pies obszczekanie Refarda>

<zauwazam ze wielka bestia chyba opiekuje sie psem> zaczynam krzyczeć ! a jesli nic ci nie chce zrobić moge nawet uleczyc twoje rany patrz ale wtedy puscisz mnie wolno !<czekam na reakcje i zaczynam szeptac drobne inkantacje "Egio relis caio ahn" Nie bój się podejdz <Refard zaczyna zucac LLR na bestię>

Rzucasz zaklęcie, jednak energia zatrzymuje sięna twojej dłoni. Czar będzie utrzymywał się przez dobre parę minut. TYmczasem widzisz że bestia najwyraźniej teraz, dostała szału. POnownie wydała z siebie gardłowy pomruk, spięła mięśnie i wzbiła się w powietrze. Wylądowała 3 mtery przed tobą, wzbudzając fale błota. Splecione ręce potwora leci w twoim kierunku z zawrotną prędkościa...
<bestia skok i atak w Refard'a...>

czemu nie chcesz mnie posłuchać krzycze odskakując póltora metra w tył i próbóje blokować sie tarcza i przygotowuje sie zeby dotknąc zwierza ręką gdy mnie będzie atakował (tzn dotknąć jego łapy w celu rzucenia zaklęcia)

Na szczęście udało ci sie uskoczyć. BEstia zanuzyła swe splecione pięści w bagno. Spróbowałeś dotknąć ofiary. Dotknęłeś dokładnie w zranione miejsce. Poczułeś że pozytywny energia rozchodzi sie po ciele stwora. Bestia początkowo poczuła się nie swojo. Rozmasowało swoją łapę i zaprzestała atakować. Nagle naprężyła się i z całej siły stapneła tuż przed twoim nosem. Fala była tak silna iż upadłeś na plecy. Ale monstrum nie atakowało więcej, tylko groxnie porykiwało, najwyraxniej próbując przegnać cię ze swego terytorium.
<Refard udany atak dotyko wręcz, Bestia uleczono obrażenia, Bestia zmienia nastawienie z wrogiego na neutralny, Refard +300 PD>

Spokojnie spokojnie stworku he he i powoli wycofuje sie z jego terytorium i myslę jak obejsc jego terytorium moze sie zapytac pomyslałem ale nie bo jeszcze wpadnie w morderczy szał...

Nawet gdy paskudne stworzenie znikło ci z pola widzenia, nadal słychać było pomruki. Refard jest strasznie wykończony. Jego klatkę piersiową zdobią trzy głębokie na palca i szeroki na da kciuki rany. Właściwie waleczne krasnolud przeżył cudem. Oczywiście resztki pancerze zostawiłeś na sobie zawsze mogą pełnić rolę - hmm ochronu przed moskitami. Według twoich wyliczeń oddaliłeś się od polanki bestii na jakieś 500 metrów. Cóż szczerze mówiąc dumny kapłan nie miał żadnego pojęcia gdzie się znajduje. Otoczenie było monotonne i jednolite. Wysokie drzewa z opasłymi pniami, okrytebyły niczym pierzyną cuchnącym bagniskiem i chmarami komarów, które gryzły niemiłosiernie. Chyba sami bogowie szprzyjali smiałkowi gdy po jakiś dwóch godzinach, błąkania się po mokradłach, w oddali ujrzał srebną wstegę krojącą się na błękicie nieba. Może tam znajduje się wspomniany przez Nashera pustelnik... Ale któż może to wiedzieć, miejmy nadzieje że poszukiwacz przygód wie co robi...

idę na wprost na wstęgę i podspiewuje sobie jakąs smutną piesn kapłanska...

SMutna pieśń nie za bardzo ci wychodzi z kilku powodów:
1# twoja ksiega pslamów, zatęchła i zamokła i musi dobrze wyschnąć,
2# te psalmy które znasz nie są smutne
3# nie sposób odróżnić słów pieśni religijnej od przekleństw, rzucanych na komary, które pokrwawiły ci już całą twarz. KIerujesz sięw strone dymu. Po około 5 minutach przeprawy dostrzegasz w oddali jakby zabudowanie - ale ciężko to nazwać zabudowaniem. Jet to bardziej nora ziemno-drewniana, której dach stworzony został z wysuszonego i udeptanego gnoju. W prominiu dwudzisetu kroków od chaty, bagna obeschło i teraz stało się żyzny trzęsawiskiem. Na około ~~budynku~~ powbijeane są długie tykwy, na których bieleją zwierzęce czaszki. Dym unosi się z nad dziury w dachu, zapewne służącej jako komin. Zbliżyłeś się do domostwa na odległość 20 metrów, gdy zauważyłeś w oknie dziwną twarz. Owa postać od razu zniknęła ale w twojej pamięci wyryły się jej dzikie rysy. Ciężko ją opisać ale przypominała dwutygodniowego nieboszczyka, pokrytego ropiejącymi wrzodami, o nieco ciemniejszej cerze. W powietrzu unosi się złowroga woń zgnilizny i spleśniałego drewna...

wiec krzycze EJJ ty ! kto ty jesres jam jest Refard ! Przybywam tu z Pewną misją !

W odpowiedzi usłyszałeś nieludzki wrzask, a potem gwizdnięcie. Z chałupy wyburzyła się ponura postać. Do jej stóp przypełz ogromny wąż. Usłyszałeś kilka pomruków gada, lecz ~~człowiek~~ uspokoił go silnym uderzeniem kolbą krasnoludzkiej rusznicy, którą trzymał. Początkowo głupie wpatrywał się w twoje ślepie i ujrzałeś jego brudną owrzodzoną twarz. Tłuste i brudne, długie kosmyki czarnych włosów okrywały mu facjate. JEdnak spomiędzy twarzy upiora zauwazyłeś nadzwyczaj błękitne, głęnokie oczy. Czułeś że zwykły śmiertelnik mógłby się wnich utopić. Ale nie ty... Refardzie...

YY jak juz powiedziłem jam jest Refard i przybywam tu z pewna misją, jak sie nazywasz??